czwartek, 8 czerwca 2017

Którędy do nieba...

Mania ,
moje kochane hihoł,tak odpowiadała zwykle, gdy zadawałam jej pytanie
-Maniusia co tam słychać?
-hihoł...
Moja piękna księżniczka,marzycielka ,kochająca kwiateczki wszelakie.
Gdy w domu pojawiały się jakieś roślinki,musiała sprawdzić czy dobrze pachną.
Wtedy wchodziła na stół ryzykując ,że usłyszy reprymendę i jak patrzyłam to wąchała kwiatki,a jak się tylko odwróciłam próbowała czy są jadalne .Rośliny,kwiaty jakie pojawiały się w domu ,czy ogródku,zawsze były sprawdzane,czy aby nie zaszkodzą naszym koteczkom.
Ostatnio na Dzień Matki dostałam słonecznika,Mania systematycznie podgryzała mi po jednym liściu.Szłam spać było ich trzy,a jak wstawałam ,już połowy jednego nie było i tak do ostatniego listka.
Kochała przyrodę,znosiła nam listki,ślimaki żywe winniczki,nie wspomnę o dżdżownicy. i oczywiście myszkach.
Może miał na to wpływ ,że znaleziona była w lesie,malutka ,zabiedzona,niesamowicie zapchlona, 2 miesięczna , na widok człowieka swoim piskliwym głosikiem próbowała zwrócić uwagę.
Pamiętam jak mąż zadzwonił do mnie 11 lat temu i zapytał się czy przywieźć malutkiego koteczka.
Wtedy już mieliśmy od 2 lat Agresa,którego adoptowałam ze schroniska.
Nie zastanawiałam się długo,przywieź ją do nas.
Pamiętam jak pojechaliśmy do weta z naszymi dwoma już kotami,bo Agres załapał pchełki od Mani.

Wet zachwycał się Agresem, a na Maniusię ledwo spojrzał i westchnął.Gdyby zobaczył ją rok później zmieniłby zdanie.Maniusia miała piękne umaszczenie i stała się przepiękną koteczką.
Czas płynął,w moim domu pojawiły się inne koty,wszystkie przyszły same,wiedzione instynktem.
Również zmieniała się moja okolica,przybyło nowych domów,ludzi i samochodów,z cichego zakątka zrobiła się Marszałkowska z lat jej świetności.

Ostatnio Maniusi nie wystarczał nasz mały teren,ona potrzebowała przestrzeni.
Jak nie chcieliśmy jej wypuścić  sikała przy drzwiach wejściowych,z premedytacją i często na naszych oczach.W końcu nauczyła się ,że wychodzi na wieczorne spacery i już czekała pod drzwiami by pomknąć na kolejną przygodę.Zawsze wracała szczęśliwa ze swoim nieodłącznym " hihoł",wtedy domagała się głasków i mruczała nam o swoich nocnych przygodach.
Niestety jej niecierpliwa natura,poszukiwaczki przygód dawała się we znaki i jak tylko ktoś wracał do domu,już czekała by wymknąć się prędziutko.Często udawało się ją zawrócić ,ale czasami niestety nie.
Tak było 04.06.2017 w niedzielę,mąż wyskoczył po fajki(o nałóg to jest okropny ),miał zostawić zapalone światło ,ale zgasił,otwierając drzwi Mania dała drapaka i szczęśliwa biegała po podwórku.
Turlała się po trawie,jak zbierałam pranie przyszła i kazała się miziać po brzuszku,a przy tym rozkosznie mruczała i turlała się, nadstawiając się do głasków.
Chwilę później weszłam do łazienki,mignęła mi Maniusia,aż się zatrzymałam.
Przecież to niemożliwe,ona jest na podwórku,pomyślałam że to dziwne,w tamtej chwili przez myśl mi nie przeszło że coś mogło się jej przytrafić.
Poszłam jeszcze podlać nasze roślinki na terenie i przed domem,ciepło sucho jakoś wszystko wolno rośnie.
Nie słyszałam nic wcześniej,hamowania,pisku opon,nic co mogło by wzbudzić mój niepokój,że mogło się coś stać złego,ale ten niepokój,ta wizja Mani, która przyszła chwilę wcześniej nie dawała mi spokoju.Zostawiłam się lejącą wodę i poszłam w stronę przystanku ,to co zobaczyłam aż mnie zgięło.
Maniusia leżała na ulicy przy przystanku.
 Wyglądała jakby spała na ulicy...
Podbiegłam wzięłam ją na ręce i wtedy to zobaczyłam,główka zwisała,a jedno oczko zostało siłą pewnie uderzenia wypchnięte z oczodołu.
Gdybym nie przyszła tam ,wiedziona jakimś cholernym przeczuciem,pewnie do rana zostałaby rozjechana przez samochody.Niestety większość ludzi nie ma w zwyczaju zadać sobie trudu ,by pomóc zwierzęciu,gdy go potrącą,co gorsze zostawiają je na miejscu,a inni bezmyślni kierowcy rozjeżdżają  te biedactwa na miazgę  .
Wiem że może was to szokować ale taka jest prawda.
Czy  nie można użyć rękawiczek jednorazowych,które powinny być na stanie w apteczce samochodowej i przynajmniej przenieś to biedne zwierze na pobocze,nie wspomnę o naturalnym odruchu ratowania go .A może teraz jesteśmy tak pochłonięci sobą ,że nie myślimy o innych.
Każda gmina ma podpisaną umowę z gabinetem weterynaryjnym ,o świadczeniu pomocy dla zwierząt poszkodowanych w wypadkach ,a może się mylę.
Nie nie mylę się są na to przepisy prawne:
                                                &
Gmina zapewnia całodobową opiekę weterynaryjną zwierzętom:
1) wymagającym udzielenia pomocy w następstwie zdarzeń drogowych z ich udziałem,
2) w okresie koniecznej rekonwalescencji po zabiegach, o których mowa w § 2 ust. 2 w
ramach umów zawartych z zakładem leczniczym dla zwierząt.

Te przepisy dotyczą wszystkich gmin na terenie naszego kraju.

Odeszła moja przepiękna marzycielka ,
pewnie teraz biega sobie po łąkach za tęczowym mostem.





Biegaj kochana księżniczko,wiem że tam gdzieś wysoko rozbrzmiewa radośnie Twoje hihoł
Zawsze będziesz w naszych sercach 💔

                                                zdjęcie z wierszem z internetu

Pozostawiam Wam same ciepłe myśli.

8 komentarzy:

  1. O mój boże! :o Biedna Mania... :( Tak mi jej szkoda... Na pewno teraz jest szczęśliwa, tam za tęczowym mostem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejulciu :( Tak mi przykro :( Jaka ona cudna była. Ściskam Cię gorąco i trzymaj się Kochana. Całym serduchem jestem z Tobą. Sama mam dwa tygryski i wielką wilczycę. Serce by mi pękło jak by się coś stało tej trójce.

    OdpowiedzUsuń
  3. tak mi przykro... tyle kociaków , obcych zdjęłam z ulicy, że serce boli :(
    pewnie długo nie zapomnisz tego widoku Gosiu :) kiedy to było ? jakoś niedawno ?
    nie pocieszę Cię bo nie wiem jak... 5 lat minęło od zaginięcia Kidy a ja nadal za nią tęsknię
    przytulam Gosiu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gosiu... dopiero teraz czytam...
    Mania miała piękne, kocie życie. Była szczęśliwa, bo mogła turlac się po trawie, znosić myszki dla swego stada, kochac i być kochaną.
    Będzie na Was czekać.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że tu zaglądacie:)))