wtorek, 5 sierpnia 2014

Przewrotność losu

Czas szybko przesypuje się jak ziarenka piasku w klepsydrze...
Można powiedzieć, że to wielka przewrotność losu,kiedy w domu pełnym kotów znajduje się dwa małe oseski myszy.
Kicia jest bardzo łowna,można powiedzieć,że w letnie dni wpada do domu żeby się pokazać,albo pochwalić co dobrego upolowała.
W miniony piątek schodzę sobie do pokoju, w którym najczęściej urzęduje Kicia i dostrzegam jakieś resztki na podłodze.Chwytam za  papierowy ręcznik i już miałam pognać do łazienki by spłukać to coś co zostało po myszce,gdy słyszę jakieś popiskiwania.
Przyglądam się i widzę jak coś różowego  niemrawo się kręci...
O mamusiu co to takiego???
Różowe, łyse,pomarszczone,z zaznaczonymi czarnymi ślepkami.
No tego to jeszcze nie grali,dom pełen kotów i dwa malutkie mysie oseski,nieźle prawda?
Te maleństwa miały taką siłę przetrwania,a ja nie należę do osób,które bez mrugnięcia przyczynią się do czyjejś zagłady.
Zawinęłam te dwa małe nieszczęścia i pędzę do męża...
Zobacz mówię, co nam Kicia w prezencie przyniosła.
Zdziwienie i niedowierzanie malowało się na twarzy mojego miłego.
Wspólnie zastanawiamy się co dalej robić.
Tu z pomocą przyszedł nam internet i forum myszolubnych.
Dowiedzieliśmy się, że szanse na utrzymaniu przy życiu takich maleństw jest bliskie zeru,ale nie niemożliwe.
W tamtej chwili nie miałam kociego mleka,więc rozrzedziłam świeże od krowy,i malutką pipetką ,po kropelce zaczęłam podawać tym oseskom.Jadły z apetytem,jak prawdziwe głodomory,warunek był jeden,podawać mleko co 2 godziny i ogrzewać pod lampą,żeby się nie wychłodziły.


Niestety zdjęć z karmienia nie mam,sami wiecie czasami nie da się robić kilku rzeczy jednocześnie,jak to zwykle bywa opieka nad tymi maluchami spadła na mnie.Maluchy najchętniej i bez popiskiwania siedziały mi na ręku i pod lampą.
Starałam się jak umiałam,pałeczką z watką masowałam im brzuszki i karmiłam co dwie godziny.
Niestety nie dane im było żyć  i odeszły po 12 godzinach za mysi most.
Zrobiłam co umiałam,wiem że niektórzy z Was każą puknąć mi się w czoło,no bo to tylko oseski,
do tego w domu pełnym kotów....nie mogłam postąpić inaczej.



Pozdrawiam i przepraszam, że nie zaglądam do was systematycznie,czasami czuję się jakbym się wypaliła...