niedziela, 7 lipca 2013

Bąbel

Wiem że jest lato i słonko mocno grzeje,ale cofnę się dwa lata wstecz,do stycznia 2011.
Generalnie na dworze straszny mróz,kota z domu nie wygnasz na przebieżkę.
Wszyscy domownicy dwu i cztero nożni siedzą w domku i grzeją swoje łapki.
Nagle na podwórko wpada czarne nieszczęście, w dosłownym znaczeniu.
W oczach strach,ból i jeszcze więcej bólu.
Z okna widzę, że kociak piękny,ale łapka krwawi i to mocno.
Nie zastanawiając się długo biegiem na podwórko,bo kociak widać że cierpi,może da się złapać.
Niestety gdy pojawiam się w zasięgu jego wzroku ucieka,zostawiając czerwony ślad na śniegu.
Poruszeni tą niecodzienną wizytą,poszukujemy czarnego diabełka w okolicy,bo może uda mu się jakoś pomóc.
Nic z tego rozpłynął się jak poranna mgła.
Termometr za oknem pokazuje -17 stopni C.
Kociak zapadł się jakby pod ziemią,mamy nadzieje, że może pomogli mu w jego domku...
Mija miesiąc i moja Kicia,która ma talent do przyprowadzania innych kotów,przyprowadza kociaka,
czarnego, pięknego, z paniką w oczach,gdy dostrzega ludzi.
Kocur nieufny i ewidentnie coś mu dolega w tylną nogę.
Biedak pożera karmę, którą wystawiamy mu za okno,bo do środka boi się wejść, my natomiast przyglądamy mu się przez szybę.
Nie powiem nic odkrywczego,ale kocurek ma jeszcze nie zagojoną nogę,zgiętą pod dziwnym kontem i bez sierści.Jak biedaczysko chce usiąść to ogon podkłada pod łapkę by było cieplej.
Popytałam sąsiadów i odkryłam,że jeden taki brzydko powinnam go nazwać,ale mój mąż mówi, że kobiecie nie wypada tak przeklinać,zastawia na koty sidła.Bo niby chodzą stadami po jego posesji.
A jak mają nie chodzić stadami jak w mojej okolicy są  swoiste wylęgarnie kocie.
Niestety niektórzy są tępi do kwadratu,ja rozumiem,że sterylizacja kosztuje,ale są organizacje które pomagają biedniejszym ludziom,którzy przygarniają koty wolnobytujące,by nie rozmnażały się w niekontrolowany sposób.Nawet Gminy rejestrują gniazda i starają się pomagać,jak im budżet pozwala.
Ponieważ mój małżonek ma talent do zjednywania sobie zwierząt,po 2 tygodniach kocurek,zaczął pomału wchodzić do środka,- na dworze nadal zimno-,no i dobrze by było by tą nogę obejrzał Wet.
Kocura nazwałam Bąblem,bo takie durne imię przyszło mi do głowy i tak się do tego przyzwyczaił,że jak wołaliśmy Bąbel to przychodził i czekał na jedzenie.
Kiedy mój małżonek oswoił kocura bardziej,tzn.gdy zamieszkał z nami i przestał uciekać na widok człowieka,zabraliśmy go do Weta.
Niestety noga pozostała w tej pozycji co się zrosła,bo lekarz nie widział potrzeby ponownego łamania
i narażania kota na nowe cierpienie.Zaszczepiony,wykastrowany z zaleceniem obserwacji łapki,powrócił do nas i został na stałe.Zrobił się z niego kot podwórkowy,który razem z Kicią siedzi przed bramą i pilnuje domowych pieleszy.A na dodatek pokochał swoją wielką kocią miłością mojego małżonka,traktując go jak członka stada,chodzi za nim jak pies,przychodzi na wołanie po imieniu i pilnuje by był czysty i oczywiście sypia ze swoim najlepszym przyjacielem.
Bąbel ma nawykowe lizanie swojego futerka,a jak uzna za stosowne,to z przyjemnością wyliże ręce męża.
Nie gardzi jego szklankami z płynami wszelakimi,wszystkiego próbuje,uwielbia wodę lekko gazowaną,najlepiej prosto ze szklanki,jak nie widzimy chłepcze ile wlezie.
Ot co kot to inne przyzwyczajenia.








Miło mi powitać nowych obserwtorów:)
Wspaniałego wypoczynku życzę:)))

22 komentarze:

  1. Gdybysmy mieli taki wysyp bezdomnych kotow, tez pewnie znosilabym z zewnatrz te male biedy do domu. Ale tu brak bezdomkow.
    Zeby Miecka mogla do nas trafic, musielismy poprosic weta, by dal znac, jesli uslyszy o jakims niepotrzebnym kocim miocie do oddania w dobre rece.
    Urzekla i wzruszyla mnie historia Babla.
    Dobrej niedzieli, Malgosiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale mnie nie dziwi fakt, że na Twoim terenie Aniu nie ma bezdomnych zwierząt.To ta niemiecka dokładność i wykonanie,a do tego odpowiedzialność.Chyba się nie mylę.
      Gdybyśmy mogli zmienić schematy myślenia ,to może byłoby lepiej.
      Serdeczności Aniu na niedzielne popołudnie:)

      Usuń
  2. Koty się znają na ludziach :) bo, że mąż wyjątkowy to już wiemy, ale koty poznają się też na kotach bo jak inaczej nazwać fakt, że Kicia sprowadza kocie biedy?? Poza tym wśród kotów są też Wolontariusze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu wolałabym żeby Kicia nie była taką gorliwą Wolontariuszką,bo mój domowy budżet tego nie wytrzyma:D

      Usuń
  3. Uwielbiam historie z happy endem :)
    A temu co zastawia sidła na koty to ja nie powiem (bo nie wypada) na ca ja bym te sidła założyła!!!!
    serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre zakończenia zawsze mile widziane,ale i tak zdaję sobie sprawę, że wszystkim potrzebującym nie pomogę,ot proza życia.
      Pozdrawiam miłośniczkę wspinaczki:D

      Usuń
  4. wiesz Małgosiu... ja bym takich ludzi w sidła łapała... w kaftan i do... psychiatryka...

    najlepiej hodować coś co przynosi zysk... kury znoszące złote jajka... a jmuż nie daj Boże wydać złotówkę lub na dojazd do Veta...

    ręce opadają a włos się jeży... nie powiem na czym... hihi

    Bąbel jest wspaniałym kocurkiem a koty mają czuja do kogo iść pomimo czującego strachu...
    miziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu nie wszystkich można wyprostować,pewne braki w wychowaniu pokutują przez całe życie,niestety.
      Tak Bąbel zaryzykował, myślę że teraz jest szczęśliwym kocurkiem,gdyby chciał odejść to mógłby,bo jest wychodzącym kotem.
      Miłej niedzieli Asiu.

      Usuń
  5. Wspaniała historia, i fajnie, że tak dobrze się skończyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Gosiu,mogła skończyć się gorzej,ale widać los tak chciał.
      Pozdrawiam cieplutko Gosiu:)

      Usuń
  6. Oooo i czarnulek został wdzięcznym kochanym kotkiem. Takie sa najukochańsze :-))) Wspaniałego zycia koteczku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Alison:)w imieniu mojego Bąbla i swoim.
      Zgadzam się jest mądrym i kochanym kocurkiem.
      Pozdrawiam wieczorowo:)

      Usuń
  7. wspaniale trafił Bąbel na Was :) pomogliście mu, a on teraz każdego dnia się Wam odwdzięcza :) buziaki dla niego w ten piękny nosek :*

    okropna taka okolica, w której ludzie są nieprzyjaźni zwierzętom...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za buziaki dla bąbla:)))
      A okolica niby przyjazna dla zwierząt,każda posesja ma ich pod dostatkiem,tu chodzi o ludzką wrażliwość dla innych zwierząt.Ciekawy jest fakt, że ludzie mają swoje czworonogi,ale jak pojawi się obcy,ciekawski kotek to już jest problem.

      Usuń
  8. Wstrząsająca historia o ludzkiej podłości i głupocie , jeśli wiadomo kto zastawia sidła , to najzwyczajniej trzeba to zgłosić na policję , najlepiej gdyby zrobiło to kilka osób...Serdeczności na miły wieczór ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu Ludzie wiedzą ,ale jak przyszło do zgłoszenia to klapki na oczy opadają,a bez dowodów to za wiele nie możesz.

      Usuń
  9. po moim podwórku też koty chodzą stadami. niech chodzą, ja je lubię. piękne to twoje czarne nieszczęście!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ewo,ale zdaję sobie sprawę,że są ludzie którzy nie chcą wiecznie sprzątać po cudzych kotach,
      niewykastrowany kocur znaczy na mało przyjemny zapach,a raczej smród.Chociaż dobrze, że nie jesteśmy skazani na skunksy,bo to by się wtedy działo:)))

      Usuń
  10. Podnosząca na duchu historia. Jedno mnie tylko nie zastanawia: skoro ten przygłup od zastawiania sideł na koty nie jest anonimowy, to dlaczego nikt nie zgłosił tego odpowiednim służbom oraz organizacjom zwierzęcym, a przynajmniej dlaczego nikt mu nie zasadził kopa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oficjalnie nikt z sąsiadów, którzy wiedzą o tej sprawie nie chcą zgłaszać,bo nie.Powiadomiona odpowiednia służba i owszem sprawdziła prawdziwość doniesienia,ale nie udowodniono,że taki proceder miał miejsce,a kot mógł paść ofiarą lisa, który w tych okolicach występuję dość licznie.Jak się nie ma twardych dowodów,to nic nie możesz.
      Och chyba, że faktycznie zasadzić kopa:D

      Usuń

Dziękuję, że tu zaglądacie:)))