sobota, 23 marca 2019

Trudne odchodzenie

Agres jest z nami od maleńkiego koteczka,miał 2 miesiące jak go adoptowałam ze schroniska.
Pamiętam jak p.Irenka mi powiedziała żebym go brała ,bo mi dobrze z oczu patrzy.
Na moje zdziwienie powiedziała,że czarne koty nie mają wzięcia,wszyscy zachwycają się kolorowymi,a tu taka odmiana.
Stoję z małym cwaniakiem ,który owinął się na moim ręku,jak bransoletka i nie zamierza puścić.
Co było robić ...
a tak prawdę pisząc jechałam po czarnego koteczka ,bo takiego sobie wymarzyłam.
Zanim opuściłam schronisko,pani Irenka chciała mnie jeszcze uraczyć siostrą Agreska,
bo dwoje się lepiej chowa.

Może i tak ,ale ja 14 lat temu nie miałam pojęcia o relacji z kotem,i tak naprawdę Agres przetarł szlak pozostałej wesołej gromadce,która z różnych względów do nas sama przywędrowała.
Kiedy więc w styczniu 2019 zachorował zaczęła się walka o jego każdy dzień.
Ale od początku
Agres w ciągu dosłownie piętnastu dni schudł tak bardzo, że trudno było nam poznać naszego radosnego koteczka.Przestał do mnie przychodzić ,zawsze spał na moim szlafroku
(tak miał od maleńkości,od drugiego dnia pobytu w naszym domu,przychodził wieczorem mruczał ,udeptywał mój szlafrok i zasypiał zwinięty w kulkę obok mnie)
W drugiej połowie stycznia to się zmieniło,zaczął przebywać więcej w samotności,
izolując się od nas i pozostałych kociaków.
Pojechaliśmy do weta,zrobiliśmy komplet badań,okazało się że morfologia siadła całkowicie,
a na dodatek pani wet wyczuła guza w okolicy jelita.
Potrzebne było badanie USG ,od czegoś trzeba było zacząć.
Badanie wykazało,zapalenie wątroby i zmianę na odcinku jelita cienkiego 3,0/2,0 cm,rozlany odczyn zapalny.Pani dr.powiedziała żebyśmy przygotowali się na najgorsze.Operacja nie wchodziła w grę,bo i tak widmo śmierci nie zostało by nią odegnane.
Wiem, że prawie każdy, kto ma zwierzę w domu,w pierwszym odruchu chce walczyć za wszelką cenę.
W tym czasie Agres stawał się coraz słabszy ważył już 2,70 kg z 6,5 kg,do kuwety nosiłam go na rękach i podtrzymywałam,by mógł się załatwić,bo nie mógł stać o własnych siłach,marniał w oczach.
Razem z lekarzem postanowiliśmy, że jak nie pomogą mu sterydy i środki przeciwbólowe,
 to podejmiemy  najtrudniejszą decyzję jaką można podjąć...
Zalecenia ,niech je co chce ( do tej pory był na diecie  ochraniającej jelita ,układ pokarmowy)
już i tak nic mu nie zaszkodzi...
Zaczęłam odmawiać codziennie różaniec o zdrowie ,lub odejście bez bólu i cierpienia.
Powiecie jak trwoga to do Boga...
Na początku brałam Agresa na kolana i tak razem trwaliśmy w modlitwie.
Robię to nadal ,tylko że teraz Agres w chwili kiedy biorę różaniec do ręki sam przychodzi do mnie,powiem więcej wskakuje na kolana i razem ze mną, można powiedzieć , że  się modli.
Jeździliśmy codziennie do lekarza,na kroplówki,witaminy,leki,przez 2 tygodnie,potem co trzeci dzień,teraz raz w tygodniu.
Co się zmieniło?
Waga wzrosła do prawie 4 kg,zatrzymała się ,Agres je posiłki jak niemowlę ,na żądanie,ile chce i ile może,dopomina się  sam.Sierść już nie jest najeżona,co przy odwodnieniu jest widoczne,teraz błyszczy,czasami zachowuje się jak rozpieszczony koteczek,któremu wszystko jest wolno robić,przymykam oczy...
Niestety od usg minęło już prawie dwa miesiące,a na brzuszku nie odrosło futerko,to samo na łapce z której miał pobieraną krew.
Obniżona odporność i sama choroba robi swoje,organizm nie jest w stanie zawalczyć o wszystko,odbarwiły mu się poduszeczki na łapkach,z czarnych na jasno-brązowe, przezroczyste.
To pewnie nie wróży najlepiej,musimy ponowić badania.
Nie wiem, czy można  oswoić się  ze śmiercią,wiem że Agres dostał czas,byśmy my mogli przygotować się na jego odejście. Gdyby teraz nagle odszedł,chyba byłoby nam łatwiej to znieść.


Pozdrawiam Was,
a jeśli jeszcze do mnie zaglądacie trzymajcie kciuki za Agreska :)

6 komentarzy:

  1. Bardzo Ci współczuję choroby Agresa, to zawsze jest trudne...:(((
    Moc ciepłych myśli ślę i kciuki trzymam ! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Amyszko,tak masz rację ,ale gdzieś tam z tyłu głowy czai się nadzieja,że może jednak będzie dobrze,że uda się pokonać chorobę.
      Serdeczności najmilsze ślę Ewuniu :)

      Usuń
  2. Nadzieję trzeba mieć zawsze ;-)
    Jestem pod wrażeniem że już raz przywróciłaś go do życia , bo jednak przybrał na masie i ciągle z Tobą jest. Może czuje jak to dla Ciebie trudne ...
    Serdeczności Małgosiu ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak,nie wyobrażam sobie żebyśmy nie próbowali walczyć,rok temu odszedł od nas Barnaś,a lekarze nic u niego nie znaleźli,więc stwierdzili,że to nietolerancja pokarmowa. Zmieniliśmy mu dietę,a to i tak nic nie pomogło,dwa tygodnie od diagnozy odszedł ,umierał na moich rękach.Długo by pisać,zmieniliśmy lekarzy,widzę różnicę w leczeniu i diagnozowaniu.
      Powiedz jak można robić USG jelit przez nieogolone futerko?A tak było w przypadku Barnaśka. PORAŻKA!
      Czas ,na wszystko potrzebny jest czas,nawet z myślą o odejściu Agreska można się oswoić i może faktycznie o to właśnie chodzi.
      Dziękuję Ewuniu za miły komentarz i pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  3. Domyślam się co czujesz, też mam kota . Nie jest młody ale na szczęscie zdrowy i niech z nami jeszcze bedzie jak najdłużej :) Trzymajcie się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zaglądałam długo. ..
      Niestety choroba wróciła ze zdwojoną siłą.
      Dziękuję Agnieszko i serdeczności zostawiam.

      Usuń

Dziękuję, że tu zaglądacie:)))