Wszystkim nam doskonale znane są bajki o kreciku,a jeśli ktoś nie wie o czym piszę to wystarczy wpisać w wyszukiwarkę na You Tube krecik bajka i ukarze się wspomniany krecik, co to pomysłów miał wiele.
Jednak nie o bajkach dzisiaj...
Kiedy po południu wyszłam odprowadzić moją siostrę i siostrzenicę na przystanek autobusowy,zauważyłam że po ulicy porusza się coś czarnego.W desperacji by jadące auta nie najechały na to coś ,co niewątpliwie się ruszało i jeszcze żyło,szłam po ulicy. Miałam nadzieję, że kierowcy widząc mnie odbiją bardziej na środek, co uchroni mnie i małe zwierzątko przed rozjechaniem.
O.K. udało się dotrzeć do zwierza i co widzę krecik,z cudnym lśniącym,czarnym futerkiem,bezradnie przebiera łapkami przy wysokim krawężniku.
Zachowując ostrożność,bo kompletnie nie znam się na krecikach,podniosłam go przez reklamówkę i przeniosłam go pod drzewa,gdzie jak myślałam naiwnie,zakopie się w ziemię i będzie bezpieczny.
Nic bardziej mylnego krecik bardzo żwawo powracał w stronę z której go przyniosłam.
Bojąc się, że znowu wejdzie na ulicę, jak już doczłapie się do niej ,a wtedy na pewno coś go rozjedzie,wsadziłam go do torby i zaniosłam na .....pole moich sąsiadów.
Widocznie trafiłam , bo kret wypuszczony w tym miejscu już nie próbował wracać na ulicę,tylko powędrował w sobie znaną stronę ,do bliżej nie określonego domu.
Wiem, że krety uważane są przez niektórych za szkodniki itd,ale to takie piękne zwierzęta,które też chcą żyć,a w dodatku po wyjściu na powierzchnię ziemi nic nie widzą,to dlaczego mają zginąć rozjechane pod kołami auta?
Nie wiem czy wiecie, ale kret w Polsce jest objęty ochroną gatunkową częściową.
Niesłusznie tępione przez wielu ogrodników kret i ryjówki są naturalnymi wrogami larw sprężyków ,które obgryzają korzenie i liście młodych warzyw.
Tu możecie poczytać więcej o kretach i Tu.
Jeże w Polsce są pod ścisłą ochroną.
W Getyndze jest pelno jezy, czesto kiedy wieczorem spaceruje z psem lub siedze na balkonie, widze, jak drepcza zaabsorbowane swoimi jezowymi sprawami. Niestety czesto widze tez rozjechane jezyki na jezdni. Czy to tak trudno przyhamowac, kiedy zwierzatko przechodzi przez ulice? Chyba nie dla kazdego.
OdpowiedzUsuńKretow nie widuje, jedynym sladem, ze w ogole mieszkaja w naszej okolicy, sa ich kopczyki.
Aniu tylko człowiek posiadający ludzkie odruchy właściwie zareaguje.W końcu jeż nie pędzi na złamanie karku po jezdni,jak koty,które nie patrzą i najczęściej padają ofiarą kierowców.Wystarczy, jak to uczą w szkołach dla przyszłych kierowców wyrobić w sobie zdolność przewidywania i zachować ostrożność.
UsuńDo wczoraj też nie widziałam żadnego kreta na żywo,całe życie czegoś doświadczamy:)
Serdeczności Pantero:)))
Ja też uważam, że krety są piękne :) i choć nigdy żadnego nie hodowałam (nie licząc tych na trawniku przed domem jak miałam trawnik) to przez takiego jednego spacerującego po jezdni skrzywiłam felgę uderzając w krawężnik. Delikwenta tak jak Ty przez jakąś szmatkę złapałam i zaniosłam na ogromny trawnik z którego zapewne przywędrował. Zawsze też mi się przypomina kret z Calineczki, który miał piękne futro :) i chciał cudną panienkę za żonę :D
OdpowiedzUsuńAniu to trochę kosztowała ta akcja ratunkowa:)masz otwarte serce dla naszych braci mniejszych:)))
UsuńJeśli chodzi o Calineczkę to nie bardzo lubiłam tego kreta,mimo jego lśniącego futerka,bo był wiadomo kim.
Całe szczęście, że jaskółka zabrała ją do ciepłych krajów,bo też by oślepła jak ten kret.
Miłej niedzieli Aniu:)))
wspaniale, że uratowałaś tego kreta! choć jeden zabłąkany przeżył...
OdpowiedzUsuńa ciekawostek o jeżach nie znałam! mnóstwo jeży jest u mnie w ogródku, koty je straszą ;) a ja wystawiam dla nich kocie jedzonko (tylko nie kit kat).
Chociaż jeden :)))
UsuńPozdrawiam
A w nocy jeże sobie chodzą po Warszawie :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak :))),jeże mieszkają w mojej okolicy,a co ciekawe w środku nocy można je spotkać nawet w centrum miasta.Mam to szczęście, że nie mieszkam w centrum,czasami spotkać można różne dziko żyjące zwierzęta np:lisy,zające,kuny,jest pełno bażantów,w zimie wędrowały sarenki,pewnie w poszukiwaniu jedzenia,a i zdarzyła się wataha dzików,pędząca środkiem ulicy.
UsuńJakby to ująć,Warszawa nie śpi w nocy,szczególnie jej obrzeża.Pozdrawiam cieplutko:)
Dobra dusza z Ciebie :-))
OdpowiedzUsuńKocham krety ,bo miałam krecika w dzieciństwie :-)
Już o tym gdzieś pisałam ,ale nie pamiętam gdzie ;)
Jak go znaleźliśmy z tatą to był wielkości piłeczki do ping-ponga -jak się skulił.
Na początku trzymaliśmy go w kartoniku z ziemią i przynosiliśmy mu z bratem dżdżownice. Potem krecik coraz częściej wychodził z pudełka. Zakumplował się z naszą suczką Perełką i nawet razem spały i jadły z jednej miseczki. Reagował na imię ,ale nie pamiętam jak go nazwałam ...
Cudne wspomnienia :-)
Jeże też bywały w domu ,ale tylko żeby pomóc , podleczyć i wypuścić .
Piękne wspomnienia Amyszko,niesamowite że krecik z Wami mieszkał:)))
UsuńMałgosiu... masz rację... kreciki są śliczne i takie bezbronne... zresztą jak każde zwierzątko a szkodę robi to też fakt...
OdpowiedzUsuńu nas mieszka rodzina jeży już chyba 3 rok...
po 22 - giej biegają jak szalone po ogrodzie... hihi
ha... mam nawet nietoperze... no i zająca, który przybiega nawet za dnia... psów i kotów ma... w nosie ! hehe
Asiu cóż zrobić:)kreciki też chcą żyć...
UsuńWesoło masz w swoim ogrodzie,tyle znajomości,w końcu to MarAsiowa Ostoja prawda?A jak ostoja to dla każdego:)))
Pozdrawiam Asik wieczorową porą...
Kreciki są niezwykle inteligentne nigdy nie wkopują się w pierwszym lepszym miejscu budują całe systemy korytarzy często mające około km długości , włącznie ze spiżarniami , być może ktoś pozbył się go z ogrodu ludzie często to robią ze względu na kopane przez nie kopczyki , wracał w to samo miejsce chcąc dostać się do swojej kryjówki być może nawet do małych , na polu nie będzie raczej bytował lepszy byłby ugór , lubią wilgotne tereny torfowiska...Pozdrawiam wieczorowo Gosiu..
OdpowiedzUsuńPięknie pomogłaś temu kretowi :)!... Jestem Ci wdzięczna :D... :). Ja też lubię krety - są fascynujące :). A jeże można łatwo udomowić... ;)
OdpowiedzUsuńRaz spotkałam w nocy w rezerwacie drawskim. Wówczas myślałam, że ktoś wałęsa się wokół namiotu. Nie wiedziałam wówczas, że potrafią tak tupać.
OdpowiedzUsuńOstatnio obfotografowałam w 2011 w środku mojego miasta rano. Nie był chory, po prostu spacerował sobie bezpiecznie po jeszcze pustym od dzieci ogrodzie.