Dzisiaj słowo o pewnym kocie,
który lubi jeździć taxi .
To było w sierpniu 2011 roku.
Mój luby, jak zwykle czekając na pasażera zauważył kręcącego się obok samochodu czarnego kotka.
Czarny diabełek zaglądał do samochodu,wspinał się na łapki, lustrując jak by się tu dostać do środka.
Ponieważ luby nie był przygotowany na pojawienie się kolejnego kota na jego drodze,zaczął bacznie go obserwować.
Kocurek mrauczał podstępnie i wpatrywał się w oczy.
Luby mój za telefon i dzwoni oznajmiając mi,
że jest biedny koteczek,taaki mądry itd.
No dosłownie na litość chciał mnie wziąć.
Co ty na to?,tzn co ja na to?
A ja, jak się nie nakręcę ,
że całego świata nie zbawi,
że mamy już 8 kotów i to wszystkie, oprócz jednego,z jego winy: czytaj dobroci serca.
Kategoryczne nie!!! z mojej strony.
Gdy mój men wrócił do domu dalej agitował do opcji nowy lokator.
Kiedy następnego dnia wyruszał do pracy,zapobiegliwie zaopatrzył się w puszkę dla kotów. i plastikowe pudełeczko, czytaj miskę.Jednak bez nadziei, że czarne diablątko jeszcze tam będzie.Jakież było jego zdziwienie,jak obok auta pojawił się czarny kotek.Poczęstował go kocim jedzeniem,ale kot nie ruszył.
Otworzył drzwi i mówi jak chcesz się przejechać to wskakuj.
Ta mała bestia nie czekała na drugie zaproszenie.Wskoczył na przednie siedzenie,ułożył się wygodnie,przymknął oko i kazał się zawieść do domu.
Gdy dojechali na miejsce, ja już na nich czekałam.
Kocur wysiadł z auta porozglądał się, zaznaczył nowy teren (następny właściciel) i kazał się zaprowadzić do domu.
Tam przeżył szok, bo dużo ciekawskich oczu patrzyło na niego, a on nie wiedział, że tu mieszka tak liczna rodzinka.
Oficjalnie dostał imię Barnaba w skrócie Barnaś i tak zaczął się nowy rozdział w jego kocim życiu i nie ukrywam w naszym.
Niestety to jeszcze nie koniec......
:-)))
OdpowiedzUsuńFajny lokator, tak sobie dom załatwić,
nawet jedzonka nie spróbował :-)
Uwierz mi miał w tym cel,tak myślę.
UsuńNo i jak takiemu odmowic miejsca pod dachem? Nie ma takiej mozliwosci, wybral Was sobie i kwita!
OdpowiedzUsuńTeraz już bym chyba odmówiła,bo trochę się robi tłoczno w domu,pozdrawiam.
Usuń... no to ja mam pytanie... to ile kociaków macie ?
OdpowiedzUsuń... dobrze, że u nas nie widzę na co dzień bezdomnych bo chyba wszystkie trafiłyby do nas... hihi
Joanno pytasz ile mamy kotów,jeszcze 3 miesiące temu było ich 9,niestety jeden zaginął.Nadal go szukamy,ale nadzieje są marne.
UsuńNa dzień dzisiejszy ,uczymy się asertywności,z bólem serca,ale trzeba.
ja swoją koteczkę szukam od września... zaparłam się i... muszę ją znaleźć !!!
UsuńTrzymam kciuki za znalezienie koteczki.
UsuńW przypadku mojego Leosia miałam takie przeczucie, że coś mu się stało,że jest już po drugiej stronie mostu.
Obym się myliła.
Wiedział gdzie trafić, szczęściarz:)
OdpowiedzUsuńTak,ten trzeci zmysł koci i ta przebiegłość lisia.
UsuńPrawda?
O jak wspaniale, że są na świecie tacy dobrzy ludzie jak Wy! Pozdrawiam gorąco Was i koty :)
OdpowiedzUsuńDzięki Aniu i trzymam kciuki za twoje tymczasowe kotki,by trafiły w dobre ręce,pozdrawiam cieplutko.
UsuńZnając Twojego męża :) to jeszcze dużo kotów Cię czeka , ma miękkie serce...znam tą opowieść ze szczegółami :)moja kocia rodzina liczy obecnie sześć kotów i wydaje mi się w zupełności wystarczająca :)a muszę przyznać że mam podobne szczęście do znajdywania zwierząt w potrzebie :)Pozdrawiam cieplutko Małgoś , bo na dworze lodownia :)..
OdpowiedzUsuńGosiu wiem ,ale zaczyna mnie to przerażać.
UsuńGdyby gdzieś był jakiś spadek,to chętnie przyjmę więcej bidotek w potrzebie,ale póki co, jestem ograniczona finansowo.
Serdeczności w ten sypiący śniegiem dzień ^:^ :)
Ojacie, jakie masz śliczne kotecki!!!
OdpowiedzUsuńDla mnie najpiękniejsze,bo wybrały nas i chociaż zachwycam się wszystkimi kotami, moje zawładnęły moim sercem,pozdrawiam.
Usuń